Kto pamienta jeszczy, ży Wilkanuc byz karbitu, to jak Boży Narudzeni byz chujinki

Zaczuńć trza chyba ud tegu, ży świenta kiedyś to wielki byli świenta. Bu nie wim, kto mi uwierzy, jak powim, ży na świenta każdyn jedyn kupował aligancki nowy ubrani.

Jichału si du Upola, by kupić kurtki na wiosny, kuszuli, swetyr, spodni i nowy meszte (półbuty). Wyglądać trza byłu fajni. Nie wim tyż, czy uwirzyci, ży na Wilkanuc malować trza byłu cały chałupe. Maluwału si okna i dźwi, maluwału si pudłogi, biliłu si ściany. Z farb du pudłogi, dźwi i okin zustawali puszki. I ni byłu chyba takiegu domu, w którym przyd świntami ni byłu puszyk pu farbi. Bu jeszczy wiedzić trza, ży śmieci nichtu ni wywoził; śmieci zakupywału si na pudwórku abu składału na kupki w jednym miejscu. Nikomu ni zawadzali, liżeli za studołu i czykali na zakupani. I puszyk nigdy nikomu ni zbrakłu. Każdyn zresztum wiedział, ży trza strzylać na wiwat i puszki zustawiał, nawyt jak inny śmieci już zakupywał. Byli puszki i był karbit. A karbit skond? Karbit przynusili chłopy z huty. Przynusili swoim dzieciam, by sprawić im trochi radości. A w każdym domi ktoś w huci robił, abu na wykańczalni, abu dzie indzij.

Wszystki Wielkanocy, jak ja był mały, zaczynali si tak samu, wstawalimy do dnia, nim jeszczy dzwony w kuścieli na Ryzurekcji zadzwunili. Puszki szykuwalimy już w suboty, starczyłu zresztum w denku zrobić dziurki, i puszka już była gutowa. Ali ranu, ranu trza byłu szybku i dobrzy, kto pirszy strzylał, ten był lepszy, kto głośnij strzylał ten tyż był lepszy. A najlepszy chciał być każdy. Puszki my trzymali w szopi, karbit tyż. Jeszczy wszystki spali, a my już byli w szopi, karbit si wkładału du puszki, potym naliwału si trochi wody, coś syczału i pachniału (pachniału tak, ży czuji du dzisiaj i z niczym ni pumyliłby ja tegu zapachu), wtedy trzeba byłu klenknuńć, nogu przycisnuńć puszki du ziemi, zapalić zapałki i przytknuńc du dziurki w denku. Zybrane gazy wybuchali i pukryszka puszki wylatywała w puwietrzy z hukim. Hałas był tak duży, ży nawyt mógł zbudzić śpiuncegu. Szybku licielimy pu pukryszki i całuść puwtarzali. Najgorzyj byłu jak nalału si za dużu wody. Wtedy pu pudpaleniu szedł kot abu kocur, tak my to nazywali. Ogun ognia wyskakiwał przyz dziurki w denku, jakżyś chłopi miał kuszuli nimnomcu wyprasuwanu przyz mamy w suboty (choć nie jist ja pewnyj, czy nimnonce kuszuli si prasuwału? ali na pewnu była biała i wyprana), tak renkaw prawyj renki był du łokcia czarny. I jak tu, braci, iść na Ryzurekcji z taku czarnu renku?

Pu Ryzurekcji strzylału si znowu, w całym Grodźcu huczału ud wywalanych pukryszyk puszyk, tak długu aż zabrakłu karbitu. A jak karbit si skończył, to potym byli nudy, przyz całyj dzień, każdyn czekał na śmingus dyngus (ta ja wim, ży mówi si śmigus, ali wtedy ja ni wiedział). A w śmingus dyngus wszystku zaliżału ud pugody, jak świciłu słońcy, to lalimy si wodu przyz cały dzień. Ni byłu spycjalnych sikawyk, ali byli butelki pu szamponi. Mieli oni, te butelki, taki dziurki jak prawdziwe sikawki, starczyłu nacisnuńć i woda liciała prostu na głowy przyciwnika. Jakżyś miał dużum butelki, to żyś si czuł lepszym i wygrywałyś z każdym. Wiadrami my si chyba ni lali, jak byłu naprawdy ciepłu to spotykalimy si nad rzyku i chlapali rzucajunc du wody kamieni abu gałeńzi. Nikt ni myślał u ekulogii, bu nikt ni słyszał wtedy takiegu słowa.

I słuchajci, ni chodzi mi wcali, byści rzucali du rzyki jakiś kamieni abu gałeńzi, ali strzylać z puszyk każdyn moży. Przeciż moży być coś, co udróżnia nas ud innych, a taki puszki strzylający na wiwat w Wilkanuc, czy ni byliby dobre? Mogy nawyt pudpuwiedzić, jak si strzyla. Tylku strzylajci, strzylajci!